środa, 8 lipca 2015

Rozdział 7



    **Rose**


Zakapturzona postać stanęła na przeciwko mnie. Nie widziałam jego twarzy, było zbyt ciemno. Patrzyłam się na niego z pytającym wyrazem twarzy,  w końcu ściągnął kaptur a moim oczom ukazał się. Liam Payne jeden z przyjaciół Tommo. Co on tu robi?  Podszedł bliżej i usiadł obok mnie.
   - yyy co ty tu robisz?-zapytałam w końcu
   -Nie możesz się z nim spotykać
   - Co? z kim?
   -Z Louis'em-oznajmił po chwili.
   -Kim ty jesteś żeby zabraniać mi takich rzeczy? Nie zabronisz mi tego, szkoda Twojej fatygi-Odpowiedziałam wstając 
Chciałam wejść już do domu, ale złapała mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
   -Nie znasz go tak dobrze jak ja, nie wiesz jaki jest. Chciałem żebyś u nikła nie potrzebnego bólu i rozpaczy  po nim. Ale jak widać sama się  do tego pchasz- oznajmił puszczając mnie
    -Mów sobie co chcesz to moje życie i moja sprawa co będzie się w nim działo. W ogóle on wie, że tu przyszedłeś?-zapytałam
   -Nie i lepiej żeby się o tym nie dowiedział ani ode mnie ani od Ciebie- oznajmił mi i poszedł w swoją stronę.
  
Okey to było dziwne nawet jak na przyjaciela Tomlinsona. 
Pokręciłam głową i weszłam do środka. Stanęłam w progu kuchni, Jonathan robił coś do jedzenie. Odwrócił się do mnie, z uśmiechem na twarzy.
   -Będziesz coś jadła?-zapytał
   -Wiesz nie jestem głodna, idę do siebie- oznajmiłam a jego uśmiech zszedł z twarzy.

Położyłam się na łóżku, i zaczęłam myśleć o co dokładnie mogło chodzić Liam'owi. Co miał na myśli, że Lou mnie zrani? Tyle myśli mam w tej głowie a połowa to jakaś głupota. Chciał mnie ostrzec ale po co? I czy Louis mógłby mnie zranić?  Nie chcę już o tym myśleć, mam gdzieś to co mówił mi Payne,  Przekręciłam się na drugi bok i powoli zasypiałam.

  **Rano**

  -Jonathan, rusz tą swoją dupę, ile można czekać aż się ubierzesz? - wykrzyczałam stojąc przy drzwiach.
  - No już idę, nie wydzieraj się tak-powiedział schodząc ze schodów. 
Prychnęłam i wyszłam ze środka, wsiadłam do auta a za mną brat. 
Jechaliśmy do szkoły w ciszy.
 Gdy auto zatrzymał się pod szkołą, chciałam wysiąść i pójść w kierunku wejścia ale Brat załapał mnie za rękę.
   -Mam po Ciebie przyjechać?-zapytał
   -Jakbyś mógł to tak-oznajmiłam
   -Rose uśmiechnij się- powiedział i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam ten gest i wyszłam kierując się do drzwi.
Przy drzwiach stał Louis ze swoimi przyjaciółmi, nie zabrakło także Liam'a. Spuściłam wzrok z całej paczki i weszłam do środka, nie wiem dlaczego odwróciłam się, by zobaczyć czy nadal wlepia we mnie swój świdrujący wzrok.  Za jego wzrokiem powędrował Louis, uśmiechnął się do mnie, zrobiłam to samo i poszłam do klasy. W środku prawie nikogo nie było, oprócz chłopaka na końcu i dwóch dziewczyn z przodu zajętych sobą,

Wzruszyłam ramionami i zajęłam swoje miejsce. 
Do klasy wszedł Brook, jego wzrok  od razu powędrował na mnie. Przeszedł przez klas i stanął na przeciwko mnie.
   -No hej Rosi- powiedział
   -Czego ty ode mnie chcesz?-zapytałam
   -Chcę Ciebie- powiedział oblizując usta, aż mi się na wymioty zebrało
   -Odejdź zostaw mnie w spokoju, to co było nie wróci juz. Popełniłam najgorszy błąd, że byłam z Tobą. Nie chcę mieć już z Tobą nic wspólnego.- oznajmiłam
   -Nie doczekanie Twoje.AA zapomniałem ty wolisz tego swojego Louis'a, tego z ośrodka dla trudnej młodzieży. Ty nawet o tym nie wiedziałaś prawda?- powiedział z chytrym uśmieszkiem.
   -Co ty pieprzysz?- zapytałam
   -Spytaj się swojego Lou, pa kochanie-powiedział i odszedł od ławki odsłaniając Louisa, pewnie to wszystko słyszał. Przeszedł koło mnie, usiadł do ławki.   
Jedno mnie zastanawiało czy to co powiedział Brooks jest prawdą czy kłamstwem?  Jaki znowu ośrodek nie wyobrażałam bym tam sobie Tommo.
    -Rose?-usłyszałam za sobą
Odwróciłam się do niego i czekałam aż coś powie.
    - Możesz mi powiedzieć, co on ci mówił?- zapytał się i spojrzał na Brooksa.
    -Nic mi nie mówił, nie masz się o co bać czy coś- oznajmiłam i odwróciłam się. 
Usłyszałam jak mruknął coś pod nosem, i dalej już nic do mnie nie mówił. 

~W drodze do domu~

Szłam tą samą drogą do domu, w moich uszach dudniła głośna muzyka. Ale to i tak nie zagłuszało moich myśli o Louis'ie. Po tym jak Brooks coś mi nagadał o nim on w ogóle był jakiś nie obecny. Nie odzywał się do mnie, był tylko zamyślony. Nie zwracał uwagi na wszystkich i co się dookoła dzieję. Próbowałam nie myśleć o tym, ale jakoś nie mogłam przestać. 
Na swoim ramieniu poczułam kogoś dłoń, i mocne szarpnięcie do tyłu. Z uszu wyleciały mi słuchawki. Obrócił mnie, za mną stał Louis? Trzymał mnie za dwa ramiona patrząc mi się w oczy. Powoli zaczynałam się go bać.
   -Louis? Możesz mnie puścić-wydukałam
Nie puścił mnie, nawet nie rozluźnił  tego uścisku.
   -Powiedz mi co on Ci mówił - powiedział patrząc nadal w moje oczy. Nie mogłam rozszyfrować o co mu dokładnie chodziło i czemu dla niego było to tak ważne.
Przełknęłam ślinę.
    -Mówił coś o Tobie, że jesteś z jakiegoś ośrodka, że o niczym nie wiem.- powiedziałam szeptem, w moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Jego  uścisk strasznie bolał. 
Tomlinson natychmiast mnie puścił, i starł kciukiem łze która spływała po moim policzku. 
    -Przepraszam Rose, nie chciałem ja...- nie dokończył mówić
    -Nic się nie stało- powiedziałam pocierając o obolałe miejsca 
    -Czemu Ci tak na tym zależało żeby dowiedzieć się o czym on do mnie mówił?- zapytałam 
    -To moja sprawa, nie powinno Cię to obchodzić Rose.- powiedział patrząc mi w oczy
    -A to co on mi powiedział to prawda? Louis?- znowu zapytałam
    -Rose, nie interesuj się tym. Nie musisz wszystkiego wiedzieć, zresztą tak będzie dla Ciebie najlepiej- oznajmił i poszedł w swoją stronę 

Dobra, jak chcę to nie będę się tym interesować. Skoro tak chce. Ale czemu tak na to zareagował, czemu tak się tym zainteresował. Czy to wszystko to prawda, był w jakims ośrodku? Nawet jakby był nie miało by to w niczym znaczenia. Ehh.
Weszłam do domu, przechodząc przez kuchnię, zobaczyłam Jonathana siedzącego ze spuszczoną głową. Podeszłam do niego bliżej.
   -Jonathan, cos się stało?- zapytałam 
Podniósł na mnie swój wzrok, oczy miał czerwone od płaczu. Co się stało?
   -Rodzice nie żyją- wyszeptał
Co? Jak to nie zyją? 
Wszystkie wspomnienia zaczęły powracać.
    -Co?
    -Rose, nie żyją. Zapili się na śmierć. Ich organizmy nie wytrzymały tego wszystkie.- oznajmił.
Natychmiast przytuliłam się do brata
Z oczu napływały mi łzy, poje policzki byly całe mokre.
    -Czemu płaczę za kimś, kto zniszczył mi życie? Czemu to nie może być łatwe- powiedziałam łkając
    -Rose, w podświadomości ich nienawidzisz za to co Ci zrobili. Ale w głębi serca kochasz ich bo byli Twoimi rodzicami. Dlatego płaczesz, wiem że to ciężkie do zrozumienia. Oni by się już nie zmienili, nie umieli by wyjść z nałogu. - wyszeptał mi do ucha
 Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej nie chciałam tego wszystkiego słuchać. 





   

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 6

           **Rose**


    Leżałam na łóżku, czytając książkę. Zatracałam się w nich. Tyle dobrych książek a tak mało czasu do czytania. Odłożyłam książkę i zeszłam na dół. Zaskoczyło mnie to że Jonathan nie robi nic w kuchni, tylko siedzi przed telewizorem z butelką piwa w ręku. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, przecież on nie pił.
    -Ty i alkohol? Nie, poznaje własnego brata-powiedziałam i usiadłam obok niego 
    -No widzisz Rose, czas wszystko może zmienić-spojrzał na mnie i dodał
    -Może kiedyś i ty przestaniesz moje ciuchy nosić-zaśmiał się
    - Nigdy, są wygodne-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego  
   -Oj Rose-powiedział i przytulił mnie do siebie.
Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakaś komedię. Nie była moim zdanie za ciekawa, ale Jonathan chciał ja oglądać, więc przystałam na jego propozycje. 
Moje myśli krążyły po wszystkich wspomnieniach, zaczynających od Louisa a kończących na Polsce. Moje Ciało przeszyły dreszcze co oczywiście nie przeszło uwadze brata.
    -Zimno Ci?
    -Nie to przez wspomnienia no wiesz o co chodzi-powiedziałam i skierowałam wzrok na Jonathana
   -Nie, myśl o tym to było dawno i już nie wróci-odpowiedział i westchnął
   -Obiecujesz?-spytałam szeptem
   -Obiecuje siostrzyczko-odpowiedział
Siedziałam jeszcze z nim, ale chciało mi sie już spać.
Wstałam i spojrzałam na Jonathana, patrzył się na mnie takim opiekuńczym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego.
    -Ja idę już spać, a ty już nie pij-powiedziałam i poszłam na górę


Weszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Umyłam dokładnie swoje ciało i wyszłam. Wytarłam się i wysuszyłam włosy. Później związałam je w dwie kitki i wyszłam z pomieszczenia. Położyłam się wygodnie na łóżku i powoli odpływałam. 

   **Rano**

Chodziłam po pokoju, przeszukując wszystkie pułki i szafki. Nie mogłam sobie przypomnieć gdzie położyłam bluzę Jonathana. Ugh, zeszłam na dół, przeszukałam kanapę i fotele. Weszłam do kuchni. I znalazłam zgubę, miał ją na sobie mój brat, siedział przy stole i trzymał się za głowę.
Ha! Ma kaca i dobrze mu tak.
    -Ile ty wczoraj wypiłeś człowieku?-zapytałam a on łaskawie podniósł na mnie  wzrok
    -Za dużo siostra, za dużo- westchnął
Zaśmiałam się i podeszłam do niego
   -Nie podwiozę, Cię do szkoły jeśli o to chciałaś  zapytać
-oznajmił
   -Co? Jesteś w takim stanie że nawet o tym bym nie pomyślała, chcę bluzę którą masz teraz na sobie-powiedziałam a on spojrzał na bluze a później na mnie
   -Boże, Rose co ja z tobą mam-ściągnął bluzę i podał mi ją
   -Dziękuję, ja lecę do szkoły. A ty się lepiej połóż- oznajmiłam 

Wzięłam torbę i wyszłam z domu, w połowie drogi szłam już z Alin. Zaczęłam paplać jaki to jest Niall  i jak było z nim w kinie. Powoli stawało się to irytujące. 
   -Jak Ci się on tak podoba to mu to powiedz-zachęciłam ją
   -Nie powiem mu tego boję się odrzucenia z jego strony-wyznała
   -No proszę Cię Alin, wszyscy w szkole ślinią się na twój widok a ty mówisz że boisz się odrzucenia Niall'a no proszę Cię-odpowiedziałam
   -Ty wiesz swoje ja swoje i skończmy ten temat. - oznajmiła
    -Okey
   - Masz bluze Jonathana, prawda?-zapytała
   -Tak-odpowiedziałam i zapięłam ją

Weszliśmy do szkoły, poszłyśmy do klasy. W środku nie było za wiele osób, usiadłam na swoim miejscu, prze de mną Alin. Odwróciła się do mnie i zaczęłyśmy rozmawiać. Do klasy wchodziło coraz więcej osób w tym Niall i Louis. 
Tomlinson miał na sobie tą samą bordową bluzę co ja.
Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie, na jego twarzy widniał ten sam uśmiech co zawsze. 

Podeszli do naszych ławek
   -Hej dziewczyny-powiedział Niall i dał Alin buziaka w policzek a do mnie się uśmiechnął. 
Spojrzałam, na Louis'a.
   -Fajna bluza-powiedział do mnie
   -Dziękuję, Twoja też jest Całkiem fajna-odpowiedziałam i momentalnie wybuchnęliśmy śmiechem.
Przestaliśmy się śmieć, jak do klasy wszedł Beau w towarzystwie Luke'a i David'a, Spojrzał na mnie, spuściłam głowę i patrzyłam się w zeszyt. 
Usłyszałam jego śmiech. 
Palant, pomyślałam. 
Do klasy wszedł nauczyciel i zaczęła się lekcja. 

Po skończonych lekcja wyszliśmy w czwórkę ze szkoły. 
Alin i Niall nazwali mnie i Lou bliźniakami. Stwierdzili że mamy taki sam charakter, ubieramy się tak samo i w ogóle jesteśmy podobni. Wyśmialiśmy ich i zaprzeczyliśmy wszystkim. To że ubraliśmy tą samą bluze to niczemu nie świadczy. 
Niall i Aline poszli w inną stronę, natomiast ja z Lou poszliśmy w przeciwnym kierunku. Szliśmy w ciszy, ale za mną dobiegały śmiechy, dobrze mi znane. Beau i jego koledzy. 
Obróciłam się, wpatrywali się w nasze dwie sylwetki.
Przecież oni mieszkają w całkowicie innym kierunku. 
Oni szli za nami specjalnie, jestem tego pewna.
   -O czym myślisz? O tych chłopaczkach co idą za nami?-zapytał Louis
   -Może-burknęłam 
   -Nadal się go boisz Rose?
Chciałam zaprzeczyć ale to jest zbyt oczywiste. Nie odpowiedziałam, bo wiem że zna odpowiedź.
Podeszliśmy już pod mój dom, oni jeszcze za nami szli. 
Odwróciłam się do Louis'a, a on nieoczekiwanie zgarnął mnie w swoje ramiona. Byłam zaskoczona tym gestem, ale po chwili go odwzajemniłam. Wyszeptał mi jeszcze do ucha
  -Przy mnie nie musisz się go bać
Puścił mnie i poszedł w swoją stronę. Nie wiedziałam co miałam o tym myśleć. Odwróciłam głowe w stronę Beau, on stał i wpatrywał się we mnie. 
Szybko spuściłam wzrok i  poszłam do domu.
Weszłam do kuchni a mój brat siedział w oknie.
   -Czy ty zawsze musisz, siedzieć w tym oknie i patrzeć z kim i kiedy przychodzę ze szkoły?-zapytałam go 
   -Bo mogę Rose, w ogóle zapytał bym Cię co ta za chłopak, ale wole nie. Nie chcę oberwać, ale zrozum jesteś moją młodszą siostrzyczką-oznajmił
   -Tak wiem ale ogarnij trochę z tą nadopiekuńczością-odpowiedziałam i przytuliłam się do brata.
   -A tak na serio to kto to był?
   -Jonathan!
   -Dobrze dobrze już nie będę-powiedział 
Puściłam go i poszłam na górę, sięgnęłam po książkę, którą czytałam już dużo razy, uwielbiałam ją czytać. 
Położyłam się na łóżku i pogrążyłam się w lekturze.


Wieczorem, wyszłam przed dom z herbatą w ręce i usiadłam na schodkach. Ciepły wiatr rozwiał mi włosy, upiłam łyk ciepłej cieczy i patrzyłam się w przestrzeń, ciągnącą się przed moimi oczami. Zobaczyłam zakapturzoną postać, zbliżającą się w moim kierunku. Otworzyłam szerzej oczy i wpatrywałam się dalej, jakoś nie bałam się tego kogoś kto zbliżał się w moją stronę
_______________________________________________  

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 5



                        **Rose**

  Stałam przy tablicy i rozwiązywałam zadanie.  Czułam wszystkie oczy skierowane na mnie.  Dziwnie się wtedy czułam. Jak skończyłam zadanie odeszłam kawałek i czekałam co powie nauczyciel.
   -Dobrze Rose, usiądź
Poszłam w kierunku ławki, zobaczyłam jak Tomlinson głupkowato się do mnie uśmiecha. Usiadłam do ławki,
i zaczęłam bazgrać po zeszycie rożne wzorki.
Nagle, ktoś kopnął mnie w krzesło aż podskoczyłam.
A tym ktośem był Tommo. Obróciłam się do niego.
   -Czego chcesz?
   -Nic, Rosi-powiedział 
   -Nie, mów tak do mnie-powiedziałam i się obróciłam.
Jako moją odpowiedzi dostałam cichy chichot. 
Siedziałam jeszcze chwile do puki nie zadzwonił  dzwonek.
Spakowałam swoje rzeczy, złapałam Aline za rękę i wyszliśmy z klasy, dzisiaj nie widziałam Nialla. Zazwyczaj był w szkole. Prawie biegłam do klasy następnej ciągnąc Alin za sobą.
   -Czemu biegniemy?-krzyknęła
   -Dla zdrowia-odkrzyknęłam jej z sarkazmem
Podbiegłyśmy pod klase, Aline dyszała.
   -Nie masz kondycji-powiedziałam i zachichotałam
Alin spiorunowała mnie wzrokiem, tym razem wybuchłam jeszcze większym śmiechem.



Siedzieliśmy w klasie, nie było jeszcze nauczyciela. Więc wszyscy łazili, rozmawiałam z przyjaciółką. I czułam jak ktoś cały czas patrzy się na mnie. Obróciłam gwałtownie głowę,
napotkałam się z oczami Beau. Patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić. Naglę odwrócił swój wzrok na ławkę do tyłu-Louisa. 
Nie wiem czy to zauważył.  Odwróciłam się, Louis patrzył na Beau. 
    -Louis?
I momentalnie się do mnie odwrócił.
    -Co chcesz?
    -Nie, nic-odpowiedziałam i się odwróciłam.

Nienawidziłam Beau, całym swoim sercem, był skończonym 
skurwielem. 
Do klasy wbiegł zdyszany Niall, prawię się spóźnił.
Przeszedł koło nas z uśmiechem, i przywitał się z Louis'em.
Za nim do klasy wszedł nauczyciel. Od razy przebiegł swoim wzrokiem po całej klasie.
    -Siadać już, lekcja się zaczyna
Wszyscy poszli na swoje miejsca. Ja zostałam ze swoimi myślami. Siedziałam wpatrzona w widok za oknem. 
Wszystkie myśli, wspomnienia w takich momentach powracają. Cała Polska powraca, wszystko. 
Do oczu napłynęły mi łzy, nienawidziłam tych przykrych wspomnień.
  **Po szkole**

  -Jonathan, przyjedziesz po mnie?-zapytałam
  -Przepraszam siostra, ale nie wyrwę się z pracy, wrócisz na piechotę?
  -Okey-powiedziałam i się rozłączyłam
Ruszyłam przed siebie. 
Wsadziłam słuchawki do uszu. Muzyka  zawsze mnie uspokajała, była takim lekiem uniwersalnym na wszystko.
Zawsze pomagała.
Podeszłam pod dom, i szukałam kluczy w plecaku. Czemu jestem taką ofermą, i wszystko gubię?
Usiadłam na schodkach i zadzwoniłam do Jonathana. Nie odbierał no to sobie tu posiedzę. 

Na ulicy zaparkowało auto mojego brata. Nareszcie!
Popatrzył na mnie zdziwiony.
   -Zgubiłaś klucze?Znowu?
   -Tylko nie krzycz-powiedziałam wstając
Jonathan, pokręcił tylko głową.
Weszliśmy do domu, zdjęłam buty i weszłam na górę do pokoju. 
Przebrałam się w luźniejsze ciuchy, związałam włosy w koński ogon. Sięgnęłam po  plecak, i zaczęłam odrabiać lekcje. Po nie całych 20 minutach do pokoju wszedł mój brat z uśmiechem na twarzy i dwoma kubkami z parującą cieczą.
   -Pogadamy, sobie jak za dawnych czasów?-zapytał
   -Oczywiście-podeszłam do niego i zabrałam mu kubek z kakao.
Usiedliśmy na łóżku i tak się zaczęła nasza rozmowa.
Dał mi 3 raz klucze do mieszkania. Mam ich nie zgubić.
Jonathan wyszedł a ja poszłam się wykąpać i poszłam spać.

**Rano, w szkole**

Siedziałam przed szkołą czekając na Alin. Nie było jej dość długo. Usiadł koło mnie Louis. Obróciłam się do niego obdarzył mnie swoim uśmiechem. Miał śliczny uśmiech, jak na takiego typka jak on.
    -Czemu mi się tak przyglądasz?-zapytał
    -Masz ładny uśmiech-powiedziałam i zakryłam dłonią usta.
Nie, no powiedziałam to na głos.
    -Dziękuję-powiedział chichocząc. 

Siedzieliśmy w ciszy. W oddali zobaczyłam zbliżającą się do nas Alin. Już było widać ten je uśmieszek, oznaczało to że wypali jakimś głupim tekstem.
   -No cześć, zakochanice-powiedziała  
Zmierzyłam ją zabójczym wzrokiem. 
   -Alin, przestań gadać głupoty, zajmij się sobą-powiedziałam i zaczęłam się śmiać, Louis dołączył do mnie. 
Śmialiśmy się z jej miny. Wszyscy na około patrzyli się na nas. 


Zadzwonił dzwonek, Niall dogonił nas przy samym wejściu. 
Zgarnął nas obydwie w swoje ramiona. Czułam jak zgniata mi żebra.
   -Niall, zgniatasz-wykrztusiłam 
Momentalnie nas puścił i zachichotał. Louis opuścił naszą grupkę i poszedł w inną  stronę. Powiedziałam Alin i Niall'owi żeby poszli już do klasy a pójdę do szafki. 
Czułam się głupio gdy wszyscy się na mnie gapili. Patrzyłam tylko przed siebie, nie chciałam zwracać na niebie większej uwagi niż tym że rozmawiam z Tomlinsonem albo jestem byłą dziewczyną Brooksa.

Nie zauważyłam, gdy ktoś podkładał mi haka. Zakryłam już twarz chroniąc ją przed upadkiem, ale takowego nie było.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na mojego wybawcę.
Tommo. Zrobiłam dziwną minę.
    -Chyba nie jestem taki straszny-powiedział i śmiesznie poruszył brwiami.
Cały czas byłam w objęciach, Lou i coraz większa liczba uczniów wlepiała w nas swoje gały. 
   -Okey, chodzimy do klasy-po tym co powiedziałam, on puścił mnie i podążyliśmy do klasy.
Przy wejściu do klasy Louis, powiedział do mnie
  -Następnym razem uważaj jak chodzisz, bo może mnie tam nie być i upadniesz na tą śliczną buźkę
Spojrzałam na jego tył, czemu on!
Usiadłam na moim  miejscu, i próbowałam ignorować zaczepki Lou.


**Przed szkołą**

Czekałam na mojego braciszka, jak zwykle nie był punktualnie. Ughh... wbije mu mój plan lekcji do głowy.
Mój wzrok utkwił  w bramie wjazdowej na parking szkolny.
   -Na co czekasz?-powiedział mi prosto do ucha Louis.
Aż podskoczyłam ze strachu. Ten człowiek normalnie mnie prześladuję.
   -Boże, Louis nie strasz mnie-powiedziałam odwracając się do niego. 
Jego wzrok utkwił na moim dekolcie.
   -Lou, ty zboczeńcu-powiedziałam i lekko go pchnęłam
   -No ale... Dobra, sory-powiedział i dusił w sobie śmiech.
Chciałam coś powiedzieć, no ale już nie mogłam bo usłyszałam trąbienie auta. Jonathan. 
   -No to ja lecę, do zobaczenia-powiedziałam i podbiegłam do auta.

W środku, pachniało jego perfumami. Zawsze wielbiłam je wąchać. 
   -Spóźniłeś się, znowu
   -Tylko kilka minut, ale widziałem że ktoś dotrzymał Ci towarzystwa.Kto to...
   -Nawet nie kończ i skończ ten temat- powiedziałam i odwróciłam swoją głowę.
_________________________________
:'''(

Chyba każdy wie o co chodzi.
Razem damy radę.

  
  

środa, 25 lutego 2015

Rozdział 4



       **Rose**

Szliśmy w ramię w ramię, spoglądałam na Lou kątem oka,
patrzył się przed siebie, miał taką poważny wyraz  twarzy.
Robiło się chłodniej, żałowałam że ubrałam tylko cienką bluzę.
Pocierając się, o ramiona, w oddali zauważyłam trójkę chłopaków. Nie przejęła bym się  tym zbytnio, ale tam był Brooks. 
Coś czuję że coś się jeszcze dziś głupiego wydarzy.
Szliśmy dalej, Louis jak widać nawet się tym nie przejął, że ktoś tam w ogóle stoi.
Cała trójka zwróciła, na nas uwagę, ale tylko jedne się odezwał - Beau.
    -Widzę że moja Rose znalazła sobie nowego chłoptasia, tylko zapomniała zapytać się mnie o zgodę zapytać, co nie Rosi?-powiedział patrząc to na mnie to na Louisa
   - Beau, odwal się ode mnie nie byłam i nie jestem twoją własnością, zrozum to wreszcie-powiedziałam mu to prosto w oczy.
Roześmiał się, i zamachnął się by mnie spoliczkować.
Zamknęłam oczy, ale nie oberwałam, otworzyłam wcześniej zamknięte oczy i zobaczyłam jak Louis trzyma jego rękę.
   -Nie wiesz że dziewczyn się nie bije?-zapytał Lou unosząc jedną brew do góry
   -To ty jesteś ten straszny Louis Tomlinson, co dopiero wyszedł z jakiegoś ośrodka czy coś takiego?-powiedział i wyrwał swoją rękę
   -Zadałem Ci wcześniej pytanie, śmieciu który chce bić dziewczynę- powiedział Tommo przez zaciśnięte zęby.
   -Ta suka powinna dostać już dawno, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy-odpowiedział mu i spojrzał na mnie.


Podeszli do nas ci jego kolesie, Luke i David. Stanęli za
nim i patrzyli się tak dziwnie na Tommo.
Louis już chciał mu przywalić, ale byłam szybsza i złapałam go za rękę. Momentalnie na mnie spojrzał.
    -Louis, nie warto. On tylko Cię prowokuję, chodzi już-powiedziałam i popatrzyłam mu prosto w oczy.
Szybko odwrócił głowę w stronę  Beau, z takim spojrzeniem 
jakby go chciał zabić.

Pociągnęłam go za rękę i wyminęłam tych debili.
Szliśmy na początku w milczeniu, do czasu.
   -To był twój były chłopak?-zapytał
   -Niestety tak-odpowiedziałam i zorientowałam się że dalej trzymam jego dłoń. Szybko ją puściłam
Louis cicho się zaśmiał
   -Kompletny skurwiel z niego, jak mogłaś z nim być w ogóle-ciągnął dalej naszą konwersacje
   - Byłam w nim zakochana, a on i tak traktował mnie jak rzecz-powiedziałam i nagle ogarnęły  mnie wszystkie wspomnienia

*Wspomnienia*

-Masz być tylko ze mną, jesteś moja, tylko moja-mówił do mnie Beau.
Byłam przyciśnięta przez jego ciężar do ściany, płakałam.
-No powiedz że jesteś moja, i kochasz mnie najbardziej na świecie!!!-Krzyknął mi do ucha
-Jestem twoja, kocham cię najbardziej na świecie-powiedziałam szeptem
I nagle oberwałam
-Za cicho kochanie, głośniej
Chciałam to powiedzieć, ale szybko przytknął swoje usta do moich. Całował mnie zachłannie, ale nie odwzajemniałam tego. Oderwał i się i znowu spoliczkowała.
-Jebana suka-powiedział...
*Koniec Wspomnienia*

Moje bolesne wspomnienie przerwał mi Lou.
   -Halo Rose nie słuchasz mnie czy co?
   -Przepraszam Lou, naszły mnie smutne wspomnienia, co mówiłeś?-Zapytałam i objęłam się rękoma wokół.
   -Jak można zakochać się w taki czymś?- zapytała ja zmroziłam go wzrokiem
   -Dobra, przepraszam-powiedział i uśmiechnął się 
Szliśmy dalej, Tommo był już cicho, nie odzywał się już.
Zatrzymałam się już pod moim domem a Lou szedł dalej.
Nagle zatrzymał się i odwrócił się na pięcie.
   -Czemu stanęłaś?
   -Bo tu mieszkam.-odpowiedziałam
   -Okey to do zobaczenia w szkole Rose-powiedział i uśmiechnął się do mnie uroczo.
  
   -Do zobaczenia Louis-powiedziałam i weszłam do domu.

W kuchni paliło się światło, weszłam tam, zobaczyłam uśmiechniętego Jonathana.
  -Czemu się tak szczerzysz?-zapytałam
  -To był twój chłopak?-odpowiedział pytaniem na pytanie,  nienawidziłam gdy tak robił
  -Louis to nie jest mój chłopak, koniec kropka-odpowiedziałam i wyszłam z kuchni.

W pokoju rozebrałam się i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i położyłam się  na łóżko.
Moje myśli zaplątały się koło Aline. Właśnie gdzie jest Ali?
Wzięłam do ręki mój telefon 2 wiadomości nieodebrane.
Jonathan i Alin.

Aline
"Jak tam spacer z Tomlinsonem? 
Przepraszam że cię zostawiłam i w ogóle xx"

Ona to rozbiła specjalnie, nie daruje jej tego, o nie w
szkole coś jej zrobię normalnie.
Usłyszałam dzwonek mojej komórki o nowa wiadomość.
Nieznany numer.

"Dobranoc Rose
                -Louis  :) "

Uśmiechnęłam się do telefonu i położyłam się już.
Po dłuższej chwili już smacznie spałam.

______________________________________________

No i mamy 4 rozdział
Przepraszam że nie było rozdziału
tak długo.


JAK PRZECZYTAŁAŚ TO SKOMENTUJ
TO MOTYWUJE DO DALSZYCH 
DZIAŁAŃ
<3





sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 3



**Rose**

Jest sobota to jest jeden plus. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół nie było Jonathana w kuchni nic się nie działo. 
Hmm..? Coś jest nie tak.
Weszłam na górę do jego pokoju, i co zobaczyłam?
Śpiącego braciszka, podeszłam do niego i już wyczułam alkohol no jasne świnia się upiła.
Postanowiłam go obudzić, oj nie pośpi sobie długo.
-Jonathan, spóźnisz się do pracy!!-krzyknęłam mu do ucha.
Otworzył oczy i w mgnieniu oka wstał z łóżka i zaczął się ubierać.
Ja zaczęłam się z niego śmiać.
-Z czego się śmiejesz, czemu nie obudziłaś mnie wcześniej?-robił mi wyrzuty 
-Wiesz że jest sobota-powiedziałam i jeszcze bardziej wybuchłam śmiechem 
Jonathan zmroził mnie swoim wzrokiem.
-Ty-powiedział i podszedł do mnie
-Co ja? Nie trzeba było się najebać braciszku-parsknęłam mu prosto w twarz.

Wyszłam z jego pokoju i weszłam do mojego.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam swoje ciuchy nie brata.
Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic.
Wyszłam z łazienki i położyłam się na łózko, wzięłam jeszcze swoją ulubioną książkę i zaczęłam czytać.

Książka zawsze zajmowała jakieś tam miejsce w moim życiu, uwielbiałam czytać.

Ale oczywiście zawsze musi Jonathan wejść do mojego pokoju w takiej chwili.
-I znowu czytasz? Czy to nigdy ci się nie znudzi?
-Wiesz Jonathanie to że ty w swoim życiu nie przeczytałeś żadnej książki, to nie moja wina-powiedziałam nie spuszczając wzroku z książki
-Dobra chodź na "śniadanie"-powiedział i wyszedł
Pff śniadanie o tej godzinie, odłożyłam książkę i zeszłam na dół.
Jadłam śniadanie w ciszy, nie rozmawiałam przy śniadaniu z Jonathanem pierwszy raz.
To się robi trochę dziwne.
Zjadłam szybko i powróciłam na górę.

**OKOŁO GODZINY 17**

Zaraz do mnie powinna przyjść Alin.
Siedziałam w salonie oczekując jej przybycia.
Już dawno powinna być, może coś ją zatrzymało.
Siedziałam i czekałam, Alin się do mnie nie spóźniała zazwyczaj. Usłyszałam dzwonek do drzwi, nareszcie.
Poszłam otworzyć,
-Cześć, Rose przepraszam ale spotkałam Niall'a no i się zagadałam-powiedziała
-Dobra dobra, wchodź a nie się tłumaczysz-powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę.

Poszliśmy do mojego pokoju, na schodach wpadliśmy na brata.
-Hej, Jonathan-powiedziała Alin.
-Cześć, Alin-powiedział i zszedł na dół.
Weszliśmy do środka, przyjaciółka od razu walła się na moje łóżko.
-Co robimy?-zapytała
-Film, a moż...-nie dokończyłam bo Ali mi przerwała
-Wiesz Rose, chodzimy się przejść nie chcę mi się w domu siedzieć
-Okey, tylko się przebiorę, bo w dresach nigdzie się nie wybieram-powiedziałam i sięgnęłam po rurki i poszłam do łazienki

Na dole ubierałam, buty Alin mnie cały czas pośpieszała.
-Spokojnie, nic się nie pali
Aline zaczeła się śmiać.
Wyszłyśmy z domu i poszliśmy w stronę parku.
Patrzyła się na mnie tak dziwnie, O co jej chodzi?
-Alin, czemu się tak dziwnie na mnie gapisz?
-Bo tak na serio to idziemy spotkać się z Niall'em i
no z Louisem -powiedziała i jej wzrok powędrował 
na buty.
-Aline, po co mamy się z nimi spotkać?
-Bo sam mnie o to zapytał czy nie będziemy miały ochoty
-A może ja nie mam
-No proszę Rose-powiedziała i zrobiła minę zbitego psa.
-No Okey, gdzie mamy się z nimi spotkać?
-Zaraz powinni tu być. Kocham Cię-powiedziała i mocno przytuliła mnie do siebie.

 **Louis**

On ponad pół godziny Niall truje  mi dupę, żeby spotkać się z tymi dwoma laskami ze szkoły.
-Niall, nie chcę mi się, jak ci się tak podobają, to zaproponuj im trójkącik
-Bardzo śmieszne, no chodź a nie siedzisz cały czas w tym pokoju i nic.
-Jak pójdę przestaniesz, mi zawracać dupę?
-Tak, no to zbieraj się, czekam na dole-powiedział i zniknął za drzwiami.
Boże nawet nie znam tych lasek i mam łazić się z nimi spotkać. No ale czego nie robi się dla przyjaciół.

Zszedłem na dół Horan czekał już na  mnie.
-No chodź bo twoje lasie nam uciekną-powiedziałem a on popatrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić.
-Lou powiem ci że to ta blondynka będzie moją przyszła dziewczyną, a Rose jest wolna tak dla twojej wiadomości-odpowiedział mi i poruszył dziwnie brwiami.
-Co sugerujesz?
-Nic, ja tylko Ci to mówię
Powiedział i ruszył zostawiając mnie w tyle.
Trudno ruszyłem za nim, nie odzywałem się w ogóle.
O nie grecki bóg Niall Horan zakochany. Chciałem się z niego pośmiać ale nie chciałem oberwać.

Doszliśmy do parku w oddali bylo widać dwie szczupłe figury dziewczyn. Podeszliśmy do nich. Umm... ta blondynka była uśmiechnięta od uch do ucha, a ta no Rose miał minę taką 
jakby wcale nie chciał tu być czyli tak jak ja.
-Hej dziewczyny-powiedziała i przytulił dwie na raz
Do mnie to Blondi w ogóle nic nie powiedziała, była zajęta
śliniąc się na widok Niall'a

Popatrzyłem na Rose wpatrywał się w swoją przyjaciółkę.
-To my zaraz wrócimy-powiedział Niall, już chciałem protestować ale ich już nie było.
Rose uśmiechnęła się do mnie i obróciła się w stronę ławki 
i usiadła. Założyła kaptur na głowe i tak siedziała.
Usiadłem koło niej.
-I po co ja tu przyszedłem-powiedziałem bardziej do siebie niż do niej.
-Nie mam pojęcia-odpowiedziała mi.
-Nie będę tak tu marzła, idę do domu, an razie-powiedział i wstała
-Czekaj ja też nie będę tu tak siedzieć
Wstałem i poszliśmy w jednym kierunku


______________________________________________


Mamy rozdział po takiej przerwie.
Yeahhhh

Przeczytałaś sokomentuj