**Rose**
Stałam przy tablicy i rozwiązywałam zadanie. Czułam wszystkie oczy skierowane na mnie. Dziwnie się wtedy czułam. Jak skończyłam zadanie odeszłam kawałek i czekałam co powie nauczyciel.
-Dobrze Rose, usiądź
Poszłam w kierunku ławki, zobaczyłam jak Tomlinson głupkowato się do mnie uśmiecha. Usiadłam do ławki,
i zaczęłam bazgrać po zeszycie rożne wzorki.
Nagle, ktoś kopnął mnie w krzesło aż podskoczyłam.
A tym ktośem był Tommo. Obróciłam się do niego.
-Czego chcesz?
-Nic, Rosi-powiedział
-Nie, mów tak do mnie-powiedziałam i się obróciłam.
Jako moją odpowiedzi dostałam cichy chichot.
Siedziałam jeszcze chwile do puki nie zadzwonił dzwonek.
Spakowałam swoje rzeczy, złapałam Aline za rękę i wyszliśmy z klasy, dzisiaj nie widziałam Nialla. Zazwyczaj był w szkole. Prawie biegłam do klasy następnej ciągnąc Alin za sobą.
-Czemu biegniemy?-krzyknęła
-Dla zdrowia-odkrzyknęłam jej z sarkazmem
Podbiegłyśmy pod klase, Aline dyszała.
-Nie masz kondycji-powiedziałam i zachichotałam
Alin spiorunowała mnie wzrokiem, tym razem wybuchłam jeszcze większym śmiechem.
Siedzieliśmy w klasie, nie było jeszcze nauczyciela. Więc wszyscy łazili, rozmawiałam z przyjaciółką. I czułam jak ktoś cały czas patrzy się na mnie. Obróciłam gwałtownie głowę,
napotkałam się z oczami Beau. Patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić. Naglę odwrócił swój wzrok na ławkę do tyłu-Louisa.
Nie wiem czy to zauważył. Odwróciłam się, Louis patrzył na Beau.
-Louis?
I momentalnie się do mnie odwrócił.
-Co chcesz?
-Nie, nic-odpowiedziałam i się odwróciłam.
Nienawidziłam Beau, całym swoim sercem, był skończonym
skurwielem.
Do klasy wbiegł zdyszany Niall, prawię się spóźnił.
Przeszedł koło nas z uśmiechem, i przywitał się z Louis'em.
Za nim do klasy wszedł nauczyciel. Od razy przebiegł swoim wzrokiem po całej klasie.
-Siadać już, lekcja się zaczyna
Wszyscy poszli na swoje miejsca. Ja zostałam ze swoimi myślami. Siedziałam wpatrzona w widok za oknem.
Wszystkie myśli, wspomnienia w takich momentach powracają. Cała Polska powraca, wszystko.
Do oczu napłynęły mi łzy, nienawidziłam tych przykrych wspomnień.
**Po szkole**
-Jonathan, przyjedziesz po mnie?-zapytałam
-Przepraszam siostra, ale nie wyrwę się z pracy, wrócisz na piechotę?
-Okey-powiedziałam i się rozłączyłam
Ruszyłam przed siebie.
Wsadziłam słuchawki do uszu. Muzyka zawsze mnie uspokajała, była takim lekiem uniwersalnym na wszystko.
Zawsze pomagała.
Podeszłam pod dom, i szukałam kluczy w plecaku. Czemu jestem taką ofermą, i wszystko gubię?
Usiadłam na schodkach i zadzwoniłam do Jonathana. Nie odbierał no to sobie tu posiedzę.
Na ulicy zaparkowało auto mojego brata. Nareszcie!
Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Zgubiłaś klucze?Znowu?
-Tylko nie krzycz-powiedziałam wstając
Jonathan, pokręcił tylko głową.
Weszliśmy do domu, zdjęłam buty i weszłam na górę do pokoju.
Przebrałam się w luźniejsze ciuchy, związałam włosy w koński ogon. Sięgnęłam po plecak, i zaczęłam odrabiać lekcje. Po nie całych 20 minutach do pokoju wszedł mój brat z uśmiechem na twarzy i dwoma kubkami z parującą cieczą.
-Pogadamy, sobie jak za dawnych czasów?-zapytał
-Oczywiście-podeszłam do niego i zabrałam mu kubek z kakao.
Usiedliśmy na łóżku i tak się zaczęła nasza rozmowa.
Dał mi 3 raz klucze do mieszkania. Mam ich nie zgubić.
Jonathan wyszedł a ja poszłam się wykąpać i poszłam spać.
**Rano, w szkole**
Siedziałam przed szkołą czekając na Alin. Nie było jej dość długo. Usiadł koło mnie Louis. Obróciłam się do niego obdarzył mnie swoim uśmiechem. Miał śliczny uśmiech, jak na takiego typka jak on.
-Czemu mi się tak przyglądasz?-zapytał
-Masz ładny uśmiech-powiedziałam i zakryłam dłonią usta.
Nie, no powiedziałam to na głos.
-Dziękuję-powiedział chichocząc.
Siedzieliśmy w ciszy. W oddali zobaczyłam zbliżającą się do nas Alin. Już było widać ten je uśmieszek, oznaczało to że wypali jakimś głupim tekstem.
-No cześć, zakochanice-powiedziała
Zmierzyłam ją zabójczym wzrokiem.
-Alin, przestań gadać głupoty, zajmij się sobą-powiedziałam i zaczęłam się śmiać, Louis dołączył do mnie.
Śmialiśmy się z jej miny. Wszyscy na około patrzyli się na nas.
Zadzwonił dzwonek, Niall dogonił nas przy samym wejściu.
Zgarnął nas obydwie w swoje ramiona. Czułam jak zgniata mi żebra.
-Niall, zgniatasz-wykrztusiłam
Momentalnie nas puścił i zachichotał. Louis opuścił naszą grupkę i poszedł w inną stronę. Powiedziałam Alin i Niall'owi żeby poszli już do klasy a pójdę do szafki.
Czułam się głupio gdy wszyscy się na mnie gapili. Patrzyłam tylko przed siebie, nie chciałam zwracać na niebie większej uwagi niż tym że rozmawiam z Tomlinsonem albo jestem byłą dziewczyną Brooksa.
Nie zauważyłam, gdy ktoś podkładał mi haka. Zakryłam już twarz chroniąc ją przed upadkiem, ale takowego nie było.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na mojego wybawcę.
Tommo. Zrobiłam dziwną minę.
-Chyba nie jestem taki straszny-powiedział i śmiesznie poruszył brwiami.
Cały czas byłam w objęciach, Lou i coraz większa liczba uczniów wlepiała w nas swoje gały.
-Okey, chodzimy do klasy-po tym co powiedziałam, on puścił mnie i podążyliśmy do klasy.
Przy wejściu do klasy Louis, powiedział do mnie
-Następnym razem uważaj jak chodzisz, bo może mnie tam nie być i upadniesz na tą śliczną buźkę
Spojrzałam na jego tył, czemu on!
Usiadłam na moim miejscu, i próbowałam ignorować zaczepki Lou.
**Przed szkołą**
Czekałam na mojego braciszka, jak zwykle nie był punktualnie. Ughh... wbije mu mój plan lekcji do głowy.
Mój wzrok utkwił w bramie wjazdowej na parking szkolny.
-Na co czekasz?-powiedział mi prosto do ucha Louis.
Aż podskoczyłam ze strachu. Ten człowiek normalnie mnie prześladuję.
-Boże, Louis nie strasz mnie-powiedziałam odwracając się do niego.
Jego wzrok utkwił na moim dekolcie.
-Lou, ty zboczeńcu-powiedziałam i lekko go pchnęłam
-No ale... Dobra, sory-powiedział i dusił w sobie śmiech.
Chciałam coś powiedzieć, no ale już nie mogłam bo usłyszałam trąbienie auta. Jonathan.
-No to ja lecę, do zobaczenia-powiedziałam i podbiegłam do auta.
W środku, pachniało jego perfumami. Zawsze wielbiłam je wąchać.
-Spóźniłeś się, znowu
-Tylko kilka minut, ale widziałem że ktoś dotrzymał Ci towarzystwa.Kto to...
-Nawet nie kończ i skończ ten temat- powiedziałam i odwróciłam swoją głowę.
_________________________________
-Czemu mi się tak przyglądasz?-zapytał
-Masz ładny uśmiech-powiedziałam i zakryłam dłonią usta.
Nie, no powiedziałam to na głos.
-Dziękuję-powiedział chichocząc.
Siedzieliśmy w ciszy. W oddali zobaczyłam zbliżającą się do nas Alin. Już było widać ten je uśmieszek, oznaczało to że wypali jakimś głupim tekstem.
-No cześć, zakochanice-powiedziała
Zmierzyłam ją zabójczym wzrokiem.
-Alin, przestań gadać głupoty, zajmij się sobą-powiedziałam i zaczęłam się śmiać, Louis dołączył do mnie.
Śmialiśmy się z jej miny. Wszyscy na około patrzyli się na nas.
Zadzwonił dzwonek, Niall dogonił nas przy samym wejściu.
Zgarnął nas obydwie w swoje ramiona. Czułam jak zgniata mi żebra.
-Niall, zgniatasz-wykrztusiłam
Momentalnie nas puścił i zachichotał. Louis opuścił naszą grupkę i poszedł w inną stronę. Powiedziałam Alin i Niall'owi żeby poszli już do klasy a pójdę do szafki.
Czułam się głupio gdy wszyscy się na mnie gapili. Patrzyłam tylko przed siebie, nie chciałam zwracać na niebie większej uwagi niż tym że rozmawiam z Tomlinsonem albo jestem byłą dziewczyną Brooksa.
Nie zauważyłam, gdy ktoś podkładał mi haka. Zakryłam już twarz chroniąc ją przed upadkiem, ale takowego nie było.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na mojego wybawcę.
Tommo. Zrobiłam dziwną minę.
-Chyba nie jestem taki straszny-powiedział i śmiesznie poruszył brwiami.
Cały czas byłam w objęciach, Lou i coraz większa liczba uczniów wlepiała w nas swoje gały.
-Okey, chodzimy do klasy-po tym co powiedziałam, on puścił mnie i podążyliśmy do klasy.
Przy wejściu do klasy Louis, powiedział do mnie
-Następnym razem uważaj jak chodzisz, bo może mnie tam nie być i upadniesz na tą śliczną buźkę
Spojrzałam na jego tył, czemu on!
Usiadłam na moim miejscu, i próbowałam ignorować zaczepki Lou.
**Przed szkołą**
Czekałam na mojego braciszka, jak zwykle nie był punktualnie. Ughh... wbije mu mój plan lekcji do głowy.
Mój wzrok utkwił w bramie wjazdowej na parking szkolny.
-Na co czekasz?-powiedział mi prosto do ucha Louis.
Aż podskoczyłam ze strachu. Ten człowiek normalnie mnie prześladuję.
-Boże, Louis nie strasz mnie-powiedziałam odwracając się do niego.
Jego wzrok utkwił na moim dekolcie.
-Lou, ty zboczeńcu-powiedziałam i lekko go pchnęłam
-No ale... Dobra, sory-powiedział i dusił w sobie śmiech.
Chciałam coś powiedzieć, no ale już nie mogłam bo usłyszałam trąbienie auta. Jonathan.
-No to ja lecę, do zobaczenia-powiedziałam i podbiegłam do auta.
W środku, pachniało jego perfumami. Zawsze wielbiłam je wąchać.
-Spóźniłeś się, znowu
-Tylko kilka minut, ale widziałem że ktoś dotrzymał Ci towarzystwa.Kto to...
-Nawet nie kończ i skończ ten temat- powiedziałam i odwróciłam swoją głowę.
_________________________________
:'''(
Chyba każdy wie o co chodzi.
Razem damy radę.